Temat dzisiaj będzie nieco kontrowersyjny. Dlaczego? Szczególnie my Panie mamy zawsze powtarzane żeby się nie złościć a wszystkie krzywdy po chrześcijańsku przebaczać.
Czy jeżeli chcemy komuś "pokazać", że nie miał racji, źle nas ocenił, źle nas potraktował, nie docenił to czy postępujemy nieodpowiednio?
Opowiem na przykładzie jednej osoby, która pozwoliła na umieszczenie jej przykładu.
Przyjmijmy, że osoba ta nazywa się Krysia (imię oczywiście zmienione).
Jak Krysia dała się sprowadzić na samo dno.
Krysia od zawsze miała niskie poczucie własnej wartości. Wydawało się jej, że poznanie Piotra to jak złapanie Pana Boga za nogi.
Piotr dawał to do zrozumienia Krysi, że powinna się cieszyć, że go ma, bo nikt inny by jej nie chciał.
Wymagał od niej wszystkiego nie dając nic w zamian. Krysia przy Piotrze coraz bardziej gasła. Przestała kompletnie o siebie dbać. Nie chciała się z nikim spotykać, ani wychodzić z domu.
Piotr był jeszcze bardziej natarczywy. Gdy dzwoniłam do Krysi słyszałam w tle jego głos - Znowu masz czas na paplanie przez telefon?! Paplasz jak idiotka.
Krysia znosiła wiele. Zdecydowała się uwolnić od Piotra dopiero po 9 latach.
Co się stało po rozstaniu? Krysia zaczęła kwitnąć! Nowa fryzura, nowe ubrania. Gdy zapytałam ją jak się czuję odpowiedziała mi "Chcę mu pokazać jak jest mi dobrze bez niego".
Wtedy poczułam zmieszanie. Nic nie powiedziałam Krysi, ale myślałam o jej motywach. Jak to pokazać jemu? Znowu daje mu siłę. Powinna raczej pokazać sobie. On nie powinien jej interesować
I tu zrozumiałam. Żeby Krysia pokazała sobie musi pierwsze pokazać jemu. To poczucie zemsty, pokazania na co ją stać było jej motorem.
W trakcie gdy udowadniała jemu, że umie żyć sama i jest jej o niebo lepiej, udowadniała też sobie, że to potrafi.
Na pewno nie dasz rady. Czyli udowadnianie innym, że się mylą.
Z własnego przykładu pamiętam jak oznajmiłam kiedyś jednej z bliskich mi osób o chęci nauki portugalskiego i hiszpańskiego.
Usłyszałam - Nie dasz rady. Daje Ci 2 dni i sobie odpuścisz.
To zdanie zadziałało na mnie jak największa motywacja. Każdego dnia kiedy mi się nie chciało, albo chciałam się poddać przypomniałam sobie o tym zdaniu i mówiłam sobie "udowodnię ci, że się mylisz"
I udało mi się to udowodnić. Pierwsze miesiące nauki to zdanie było dla mnie wyzwaniem. Chciałam pokazać, że ta osoba myliła się i to bardzo.
Czy moja motywacja była zła? Czy nie powinna ona wynikać z mojego wnętrza i pragnienia nauki języka raczej niż z chęci pokazania komuś, że się mylił?
Możliwe. Jednak muszę przyznać, że gdyby nie to jedno zdanie możliwe, że nie udałoby mi się osiągnąć tego co osiągnęłam.
Złość na kolegów ze szkoły motorem do działania.
Kolejna historia z której zwierzył mi się znajomy. Powiedzmy, że ma na imię Tomek.
Tomek był pomiatany w szkole. Głównie przez nadwagę i niedoprane ubrania.
Rodzina nie interesowała się Tomkiem - nikt nie patrzył jak wychodzi do szkoły, czy ma czyste ubrania, umyte włosy.
W szkole cały czas słyszał obelgi od innych uczniów - śmierdziel, spasiony świniak, brudas.
Tomek był cichym chłopcem, ale w środku narastała złość i nienawiść.
Gdy dorósł tę nienawiść ciągle nosił w sobie. Opowiedział mi, że ona była motorem do tego by przyłożył się do jednego z wymagających kierunków studiów. Tomek pracował i studiował. Osiągał dobre wyniki.
Dzisiaj ma dobrą pracę i wspomina, że wielokrotnie podczas gdy musiał pracować wiele godzin, żeby opłacić zaoczne studia przypominał sobie o wszystkim co spotkało go w szkole i wiedział, że musi wziąć się za siebie.
Z czasem złość wygasła. Wie, że wiedzie mu się lepiej niż jego nieznośnym kolegom.
Teraz mówi, że nawet o nich nie myśli, ale wtedy złość go napędzała.
Znów pytanie - czy złość na kolegów ze szkoły może być siłą napędową?
Moralne dylematy
Kolejne pytanie - czy nie powinnyśmy dążyć do uleczenia? Zapomnieć krzywdy i odszukać motywację w samych sobie?
Na pewno powinnyśmy dążyć do wyleczenia duszy i odzyskania równowagi.
Powiem jednak coś może kontrowersyjnego - jeżeli już czujemy złość, rozgoryczenie, chęć pokazania innym na co nas stać- możemy to wykorzystać.
Nie musimy traktować tego jak głównej życiodajnej siły, ale jeżeli to wprawia nas w ruch nie musimy od razu maltretować się wyrzutami, że nie powinnyśmy tak robić.
Nienawiść i złość to bardzo negatywne uczucia, ale można przeistoczyć je w coś dobrego i wartościowego.
Wiele skrzywdzonych osób musi pierwsze pokazać innym co są warci, żeby później pokazać sobie.
Bardzo dużo osób, które straciło pracę, zostało porzuconych czy zdradzonych na początku energię czerpie właśnie z negatywnych emocji - złości, rozgoryczenia, rozczarowania.
Pozwólmy sobie wykorzystać te emocje. One i tak w nas są i potrzeba czasu, żeby odeszły.
Trochę prawdy z mojej historii.
Długo zastanawiałam się czy umieścić tu tę historię, ale uznałam, że chcę się z Wami podzielić. Nie będę się rozpisywać, postaram się zwięźle opowiedzieć co się stało.
Kiedyś jednego dnia straciłam i pracę i faceta. Tak. Z pracy mnie wyrzucono i facet mi również podziękował.
Poczułam się rozgoryczona i zła. Obie sytuacje spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Następne 2 miesiące to były... najlepsze miesiące mojego życia. Podniosłam się ba, nie tyle podniosłam co zaczęłam latać.
Pierwsze dni jedynym powodem dla którego robiłam cokolwiek była złość na byłego i kierowniczkę. Oboje nieźle dali mi się we znaki.
Udało mi się zrobić kurs, który odkładałam przez jakiś czas, doszlifować francuski i znaleźć nową pracę. Przy okazji poznałam masę nowych ludzi i odwiedziłam wiele miejsc.
Dzisiaj już nie czuję żalu. Cieszę się, że sytuacja tak się potoczyła. Smaczku dodaje, że obydwoje (kierowniczka i były) starali się ze mną skontaktować i porozmawiać, wyjaśnić jakieś sprawy, dogadać się.. ale już mi się nie chciało. Byłam daleko poza tym wszystkim.
A Wy? Czy złość, niechęć, żal do kogoś pomogły Wam się zmotywować, osiągnąć cel?
Czy uważacie, że jest to moralne?
Pozdrawiam serdecznie.
Komentáře